7 sierpnia 2013

nostalgic girl

Na pierwszym zdjęciu moje ulubione kino. Było. Teraz odbywały się tam potańcówki. I z całym szacunkiem dla seniorów, ale gdyby chociaż z dawnych sal Amarant dobiegały mnie "Prywatki", a nie wątpliwej jakości "muzyka", to pewnie chciałoby mi się płakać bardziej ze wzruszenia, niż ze złości. Z dwojga złego dobrze, że nie kolejny market osiedlowy.

"Rodzina w kinie na drugim seansie już z nudów ziewa. Tutaj Paul Anka, Stonesi, Beatlesi, Cliff Richard śpiewa." 
No tak, żeby chociaż.