22 marca 2013

Elliott Erwitt, personal best for Leica

Od wyprowadzki i ostatniej wizyty w Warszawie minęło już więcej czasu, niż mi się wydawało. Myślałam też, że już wiosna i choroba tej zimy mi darowała. Niestety długi spacer bez czapki po Śródmieściu sprowadził mnie na ziemię, a potem do łóżka na tydzień, ale i tak było warto, bo druga część wędrówki upłynęła mi na przedługim oglądaniu wystawy Erwitta. Autorytet, mistrz i klasa sama w sobie. To było dla mnie ważne wydarzenie również dlatego, że to ostatnie zdjęcie było jednym, z tych, które rozpoczęły moją przygodę. Niezmiennie je uwielbiam.






1 komentarz:

  1. jaka szkoda, że nie wiedziałam o tej wystawie!
    ładne fotografie, lubię takie

    OdpowiedzUsuń