Nigdy nie podejrzewałabym, że koniec i początek roku mogą przynieść tyle dobrego. Dużo podróży, których nigdy nie zapomnę, miejsc, które cieszyły oczy i spokoju, którego sobie i innym życzę w 2016.
Na dysku nadal wygrzewają się fotografie z jesieni stulecia w Krakowie, ale tymczasem bardziej odpowiedni, zimowy Karpacz, Teplice nad Metuji czy Biedrusko.
Pisząc ten post słucham Glena Hansarda czekając na jego koncert w Poznaniu. No 2016, dajesz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz